Sytena Bosto z 1982 roku.
- SUPER.DAWID
- -#Weteran
- Posty: 2045
- Rejestracja: 2006-01-17, 20:11
- Lokalizacja: Trzebinia-Małopolska
Odnośnie zmiany silnika. Tak sobie wczoraj myślałem. Dość często spotykane są w śród forumowiczów zmiany silnika syreny na silnik od wartburga. Podobno pasują bez przeróbek do skrzyni biegów syreny. Ja w swoim myśleniu poszedłem o krok dalej. W pewnym momencie wartburga zmodernizowano przez założenie silnika od VW Golfa/Polo zapewne nie montowali go do skrzyni wartburga tylko przenieśli ze skrzynią również od VW. A może by zamontować taki zestaw do syreny? Części również śmiesznie tanie, dostępność podobna jak do Fiatów a i problemów z wiązka nie ma bo w końcu wartburg miał takie rozwiązanie.
NIECH MIXOL BEDZIE Z SYRENIARZAMI
http://syrena.gminanekla.pl/forum/viewt ... 048#189048
Syrena 104 AD 1966r
http://syrena.gminanekla.pl/forum/viewt ... 048#189048
Syrena 104 AD 1966r
Cały zestaw pasuje m.in. od Audi 80 (silnik ustawiony wzdłużnie) ale wymaga to w większym stopniu zaawansowanych przeróbek niż dopasowanie silnika Fiata do syrenowej skrzyni.
::::Poradnik kompleksowej wiedzy syrenkowej ==UZUPEŁNIENIE GLINKI::::
===> http://chomikuj.pl/mariuszw2145/SYRENA <===
::::Najljepsze jest nalanie do pełna w progi łoju baraniego na gorąco::::
===> http://chomikuj.pl/mariuszw2145/SYRENA <===
::::Najljepsze jest nalanie do pełna w progi łoju baraniego na gorąco::::
- CZESIO1958
- -#Stara Gwardia
- Posty: 4297
- Rejestracja: 2009-06-07, 19:20
- Lokalizacja: Mysłowice
- michalalex
- -#Weteran
- Posty: 1651
- Rejestracja: 2012-03-21, 20:43
- Lokalizacja: Okolice Krakowa
Silnik od VW od Wartburga 1.3 widziałem w Bosto, ale tam jest mnóstwo przeróbek. Dali to z całym zawieszeniem i kołami, bo tamten silnik jest zupełnie inaczej ułożony i połączony ze skrzynią.
W ogóle w Syrenie największym problemem wcale nie jest silnik. Całość jest jaka jest. Mechanizmy nie są precyzyjne, trzeba regulować, smarować wiele miejsc, czasami coś się odkręci, poluzuje. Można tym jeździć, ale dojazd do pracy kilkadziesiąt kilometrów dziennie to trochę dużo. Oczywiście da się. Mój dziadek jeździł do pracy Syreną 103. Z tym, że wtedy był dostęp do części, a paliwo było dość tanie (benzyna niskooktanowa) lub benzen.
Jeżeli piszesz, że na dwa samochody Cię nie stać to nie ma co porywać się na dojazd do pracy i to daleki, Syreną. Remont i eksploatacja jest nieproporcjonalnie bardziej kosztowna w porównaniu do utrzymania innego samochodu i jazdy Syreną od święta. Syrena zarejestrowana na żółte nie wymaga ani ciągłości OC, które i tak jest śmiesznie niskie (między 50, a 200 zł ROCZNIE ze zniżkami PZM), nie potrzeba też przeglądów okresowych. Utrzymanie kosztuje tyle co paliwo i części jeśli się coś zepsuje.
Natomiast jazda Syreną na codzień, nawet z innym silnikiem na LPG pociągnie dość szybko różnego typu wydatki. Mogą być wycieki oleju ze skrzyni biegów, z amortyzatorów ramieniowych, chłodnicy, nagrzewnicy, hamulce się mogą zapowietrzać, będzie bicie na kierownicy i trzeba będzie wymieniać wszystko aż do skutku, itp. Oczywiście można uniknąć tych problemów robiąc gruntowny remont, który jednak wyniesie conajmniej kilkanaście tysięcy złotych i zajmie wiele miesięcy. Wtedy o żadnej oszczędności nie ma mowy, a wręcz jest to pchanie się w koszta. Jazda Syreną na codzień, długie dystanse to kosztowny kaprys.
Do pracy trzeba dojeżdżać codziennie i bezawaryjnie, a nie siedzieć po nocach i poprawiać drobne usterki. Natomiast po zrobieniu porządnego remontu szkoda się złościć, że wszystko poszło na marne po kilkudziesięciu tysiącach kilometrów.
Żeby nie było - sam jeździłem Syreną na praktyki. Nie zdarzyły mi się żadne awarie. Jeśli chodzi o paliwo to brałem faktury i mi zwracali. Ale było to w okresie wiosenno-letnim, 13 km w jedną stronę.
W ogóle w Syrenie największym problemem wcale nie jest silnik. Całość jest jaka jest. Mechanizmy nie są precyzyjne, trzeba regulować, smarować wiele miejsc, czasami coś się odkręci, poluzuje. Można tym jeździć, ale dojazd do pracy kilkadziesiąt kilometrów dziennie to trochę dużo. Oczywiście da się. Mój dziadek jeździł do pracy Syreną 103. Z tym, że wtedy był dostęp do części, a paliwo było dość tanie (benzyna niskooktanowa) lub benzen.
Jeżeli piszesz, że na dwa samochody Cię nie stać to nie ma co porywać się na dojazd do pracy i to daleki, Syreną. Remont i eksploatacja jest nieproporcjonalnie bardziej kosztowna w porównaniu do utrzymania innego samochodu i jazdy Syreną od święta. Syrena zarejestrowana na żółte nie wymaga ani ciągłości OC, które i tak jest śmiesznie niskie (między 50, a 200 zł ROCZNIE ze zniżkami PZM), nie potrzeba też przeglądów okresowych. Utrzymanie kosztuje tyle co paliwo i części jeśli się coś zepsuje.
Natomiast jazda Syreną na codzień, nawet z innym silnikiem na LPG pociągnie dość szybko różnego typu wydatki. Mogą być wycieki oleju ze skrzyni biegów, z amortyzatorów ramieniowych, chłodnicy, nagrzewnicy, hamulce się mogą zapowietrzać, będzie bicie na kierownicy i trzeba będzie wymieniać wszystko aż do skutku, itp. Oczywiście można uniknąć tych problemów robiąc gruntowny remont, który jednak wyniesie conajmniej kilkanaście tysięcy złotych i zajmie wiele miesięcy. Wtedy o żadnej oszczędności nie ma mowy, a wręcz jest to pchanie się w koszta. Jazda Syreną na codzień, długie dystanse to kosztowny kaprys.
Do pracy trzeba dojeżdżać codziennie i bezawaryjnie, a nie siedzieć po nocach i poprawiać drobne usterki. Natomiast po zrobieniu porządnego remontu szkoda się złościć, że wszystko poszło na marne po kilkudziesięciu tysiącach kilometrów.
Żeby nie było - sam jeździłem Syreną na praktyki. Nie zdarzyły mi się żadne awarie. Jeśli chodzi o paliwo to brałem faktury i mi zwracali. Ale było to w okresie wiosenno-letnim, 13 km w jedną stronę.
Syrena 104, Syrena Bosto
- sereniarz(atom1)
- -#Weteran
- Posty: 2467
- Rejestracja: 2005-07-28, 23:41
- Lokalizacja: z Podlasia
- Kontakt:
tylko ze wy chiba nie czujecie klimatu ze syrena to gowno i tylko z tym silnikiem jest fajna, po zalozeniu jakiegos "normalnego" staje sie golfem 1 albo innym siepem z ktorego nie ma pozytku ani frajdy
idac tym tokiem rozumowania to juz lepiej wrzucic nadwozie syreny na cos "inne" jak to juz kilku uczynilo wtedy i wyglada i jedzie jak trzeba
idac tym tokiem rozumowania to juz lepiej wrzucic nadwozie syreny na cos "inne" jak to juz kilku uczynilo wtedy i wyglada i jedzie jak trzeba
30 VI 1983 po 30 latach produkcji zaprzestano wytwarzania Syreny ;-(
http://img47.imageshack.us/img47/1990/m ... zy1jb5.jpg
http://img47.imageshack.us/img47/1990/m ... zy1jb5.jpg
-
- -#Nowy nabytek forum
- Posty: 91
- Rejestracja: 2012-03-12, 01:18
- Lokalizacja: mielec
dojazd do pracy kilkadziesiąt kilometrów dziennie to trochę dużo. Oczywiście da się. Mój dziadek jeździł do pracy Syreną
Michalalex ma rację - ja jestem pewny że do pracy syreną nie jest możliwe dojeżdzać - i nawet jak pracodawca zauważy czym to jego pracownik dojeżdża - to straci zaufanie do takiej ekstrawagancji - bo przecież to jest tak samo jakbyś konno chciał do pracy dojeżdżać. Mój dziadek tak konno dojeżdżał do pracy konną furmanką , i było to w 1924 roku i wtedy to było normalne - a ja gdybym teraz do pracy podjechał furmanką lub syrenką to mój szef by mnie zwolnił. Urok jeżdżenia syrenką polega na tym że ona stwarza atmosferę wyzwania, ryzyka wypadku, zagrożenia awarią, zatruwa środowisko niebieskim wydechem mixolowym, kapie z niej poprzez wrodzone nieszczelności, straszy swoją rdzewnością niemożliwą do opanowania - nie ma poduszek a nawet w starszych modelach nie ma pasów , stref kontrolowanego zgniotu, ABSu - jest wyprodukowana z byle jakich materiałów, na byle jakich maszynach wg przestarzałej technologii, zgodnie z kanonami techniki sprzed stu lat - jest absolutnie liderem awaryjności - i między innymi na tym polega jej atrakcyjność, że mimo tych cech da się nią jeżdzić - i ta jazda jest wyzwaniem ryzykiem i niewątpliwie grozi śmiercią lub kalectwem. A więc nie do pracy, nie służbowo, nie systematycznie - tylko na zloty, tylko od święta i tylko nie dalej niż kilkanaście , kilkadziesiąt kilometrów od domu. I tylko dla utalentowanych technicznie twardzieli. Jestem pewny-że jak doprowadzisz swój projekt do finału - to syrenka spocznie w suchym garażu - a do dojazdu do pracy kupisz sobie niezawodnego golfika lub mondeo w dieselku , za 2-3 tysiące, i będziesz osobno niezawodnie dojeżdżał do pracy i osobno posiadał przyjemnnośc z posiadania syrenki...
Michalalex ma rację - ja jestem pewny że do pracy syreną nie jest możliwe dojeżdzać - i nawet jak pracodawca zauważy czym to jego pracownik dojeżdża - to straci zaufanie do takiej ekstrawagancji - bo przecież to jest tak samo jakbyś konno chciał do pracy dojeżdżać. Mój dziadek tak konno dojeżdżał do pracy konną furmanką , i było to w 1924 roku i wtedy to było normalne - a ja gdybym teraz do pracy podjechał furmanką lub syrenką to mój szef by mnie zwolnił. Urok jeżdżenia syrenką polega na tym że ona stwarza atmosferę wyzwania, ryzyka wypadku, zagrożenia awarią, zatruwa środowisko niebieskim wydechem mixolowym, kapie z niej poprzez wrodzone nieszczelności, straszy swoją rdzewnością niemożliwą do opanowania - nie ma poduszek a nawet w starszych modelach nie ma pasów , stref kontrolowanego zgniotu, ABSu - jest wyprodukowana z byle jakich materiałów, na byle jakich maszynach wg przestarzałej technologii, zgodnie z kanonami techniki sprzed stu lat - jest absolutnie liderem awaryjności - i między innymi na tym polega jej atrakcyjność, że mimo tych cech da się nią jeżdzić - i ta jazda jest wyzwaniem ryzykiem i niewątpliwie grozi śmiercią lub kalectwem. A więc nie do pracy, nie służbowo, nie systematycznie - tylko na zloty, tylko od święta i tylko nie dalej niż kilkanaście , kilkadziesiąt kilometrów od domu. I tylko dla utalentowanych technicznie twardzieli. Jestem pewny-że jak doprowadzisz swój projekt do finału - to syrenka spocznie w suchym garażu - a do dojazdu do pracy kupisz sobie niezawodnego golfika lub mondeo w dieselku , za 2-3 tysiące, i będziesz osobno niezawodnie dojeżdżał do pracy i osobno posiadał przyjemnnośc z posiadania syrenki...
condorpapa pisze:a ja gdybym teraz do pracy podjechał furmanką lub syrenką to mój szef by mnie zwolnił. Urok jeżdżenia syrenką polega na tym że ona stwarza atmosferę wyzwania, ryzyka wypadku, zagrożenia awarią, zatruwa środowisko niebieskim wydechem mixolowym,
i ta jazda jest wyzwaniem ryzykiem i niewątpliwie grozi śmiercią lub kalectwem. A więc nie do pracy, nie służbowo, nie systematycznie - tylko na zloty, tylko od święta i tylko nie dalej niż kilkanaście , kilkadziesiąt kilometrów od domu. I tylko dla utalentowanych technicznie twardzieli. .
O kurde, to masz jakiegoś szefa psychola. Ja jeździłem do roboty na SHL i Junaku i mnie nie wywali. Powiedz mi ile wypadków i kalectwa było ostatnio wśród Syreniarzy? Bo ciekawe rzeczy piszesz.
Syrena 105L 1980
1938 NSU 251 OSL
1956 Iż 49
1962 Junak M10
1979 2x Jawa Mustang
197... Komar
1938 NSU 251 OSL
1956 Iż 49
1962 Junak M10
1979 2x Jawa Mustang
197... Komar
-
- -#Nowy nabytek forum
- Posty: 91
- Rejestracja: 2012-03-12, 01:18
- Lokalizacja: mielec
O kurde, to masz jakiegoś szefa psychola. Ja jeździłem do roboty na SHL i Junaku i mnie nie wywali. Powiedz mi ile wypadków i kalectwa było ostatnio wśród Syreniarzy? Bo ciekawe rzeczy piszesz.[/quote]
Kolego - ja jestem osobnikiem który się nie obrazi jakbyś mnie nazwał motoryzacyjnym dinozaurem - powiem tylko że mam prawo jazdy z 1974 roku - i moim pierwszym autem była syrena 105 z 1974 roku. Jeździłem nią uzytkowo, do pracy , na zakupy itp. Stąd moja znajomość syreny jest bardzo osobista - i kiedy tą syrenę miałem to sobie chwaliłem, a porównywałem warunki jazdy do komfortu PRL pociągów i pekaesów, lub komarka którego miałem wcześniej. Ale w 1981 roku przesiadłem się do prawdziwego auta jakim był ... fiat 126p i dopiero to porównianie pozwolilo mi na wyrobienie sobie zdania na temat syreny jako pojazdu . Co do wypadków ... mój znajomy w 1980 roku wjechał syreną w rów i uderzył w przepust, mostek betonowy , sam jechał i sam się zabił bo mu kolumna kierownicza złamała żebra, uszkodziły sie płuca i aorte. Drugi wypadek którego byłem swiadkiem to jak syrena zapaliła się na stacji benzynowej - dobrze że mieli tam gaśnicę na wózku - to opanowali pożar. Kolejny to mój znajomy wióżł ciężarną żone do szpitala na poród - też mu się zapaliła jak odjeżdał spod szpital - poród na szczęście przebiegł bez zakłuceń, ale małżónka kategorycznie odmawiała jazdy i przewożenia dziecka zapłonową syrenką. Pytasz o wypadki syreną dzisiaj - teraz syrena jest pojazdem bezwypadkowym. Ja osobiście moją syrenką odbywałem dalekie trasy po kilkaset kilometrów i od hałasu bolały uszy, od wibracji drętwiał kręgosłup, a od kierownicy bolały ręce - młody byłem to wytrzymywałem. Hamulce wymagały regulacji co 2 tyś km, smarowanie przy okazji zawieszenia, co 2 tyś regulacja kasowanie luzu na dziwnej konstrukcji przedniego zawieszenia - a w miare zużycia coraz częściej , co 500 km kasowanie luzu . Syrena moja zawsze ściągała - jak nie przy hamowaniu - to przy przyspieszaniu, jak nie w lewo - to w prawo. Awarii miałem co niemiara-
np peknięcie resoru tylnego we Wrocławiu, pęknięcie obudowy skrzyni biegów w Opolu,
zarzucanie świecy i ciągłe problemy ze zaplonem, w zimie zimno w kabinie, lewa noga od strony drzwi zawsze mi marzła, spadały cięgna od biegów, rozszczelniały sie cyliderki hamulcowe, luz na kolumnie kirowniczej był nie do opanowania, bo albo lekko i luz, albo bez luzu i ciężko - a silnik po przebiegu 60 tyś był do remontu jak i cały osprzęt i karoseria - czyli całe auto było do remontu.
Co szefa psychola - jak będziesz pracował na budowie to cię szef nie pogoni- ale jak na parkingu wyłożonym nową kostką brukową oznakujesz olejem swoje miejsce - to się dowiesz dlaczego szef cię zwolni.
Kolego - ja jestem osobnikiem który się nie obrazi jakbyś mnie nazwał motoryzacyjnym dinozaurem - powiem tylko że mam prawo jazdy z 1974 roku - i moim pierwszym autem była syrena 105 z 1974 roku. Jeździłem nią uzytkowo, do pracy , na zakupy itp. Stąd moja znajomość syreny jest bardzo osobista - i kiedy tą syrenę miałem to sobie chwaliłem, a porównywałem warunki jazdy do komfortu PRL pociągów i pekaesów, lub komarka którego miałem wcześniej. Ale w 1981 roku przesiadłem się do prawdziwego auta jakim był ... fiat 126p i dopiero to porównianie pozwolilo mi na wyrobienie sobie zdania na temat syreny jako pojazdu . Co do wypadków ... mój znajomy w 1980 roku wjechał syreną w rów i uderzył w przepust, mostek betonowy , sam jechał i sam się zabił bo mu kolumna kierownicza złamała żebra, uszkodziły sie płuca i aorte. Drugi wypadek którego byłem swiadkiem to jak syrena zapaliła się na stacji benzynowej - dobrze że mieli tam gaśnicę na wózku - to opanowali pożar. Kolejny to mój znajomy wióżł ciężarną żone do szpitala na poród - też mu się zapaliła jak odjeżdał spod szpital - poród na szczęście przebiegł bez zakłuceń, ale małżónka kategorycznie odmawiała jazdy i przewożenia dziecka zapłonową syrenką. Pytasz o wypadki syreną dzisiaj - teraz syrena jest pojazdem bezwypadkowym. Ja osobiście moją syrenką odbywałem dalekie trasy po kilkaset kilometrów i od hałasu bolały uszy, od wibracji drętwiał kręgosłup, a od kierownicy bolały ręce - młody byłem to wytrzymywałem. Hamulce wymagały regulacji co 2 tyś km, smarowanie przy okazji zawieszenia, co 2 tyś regulacja kasowanie luzu na dziwnej konstrukcji przedniego zawieszenia - a w miare zużycia coraz częściej , co 500 km kasowanie luzu . Syrena moja zawsze ściągała - jak nie przy hamowaniu - to przy przyspieszaniu, jak nie w lewo - to w prawo. Awarii miałem co niemiara-
np peknięcie resoru tylnego we Wrocławiu, pęknięcie obudowy skrzyni biegów w Opolu,
zarzucanie świecy i ciągłe problemy ze zaplonem, w zimie zimno w kabinie, lewa noga od strony drzwi zawsze mi marzła, spadały cięgna od biegów, rozszczelniały sie cyliderki hamulcowe, luz na kolumnie kirowniczej był nie do opanowania, bo albo lekko i luz, albo bez luzu i ciężko - a silnik po przebiegu 60 tyś był do remontu jak i cały osprzęt i karoseria - czyli całe auto było do remontu.
Co szefa psychola - jak będziesz pracował na budowie to cię szef nie pogoni- ale jak na parkingu wyłożonym nową kostką brukową oznakujesz olejem swoje miejsce - to się dowiesz dlaczego szef cię zwolni.
No to tak: Ja słyszałem opowieść gościa który przy 60 km/h przywalił czołowo w betonowy filar, żyje tylko dlatego, że jechał Syreną, której rama przyjęła uderzenie. W 126p wiadomo co by było...
W innych autach ludzie też giną i inne samochody też się zapalają. Dzisiejsze auta nie ciekną olejem na skrzyżowaniach i parkingach?
Dalej nie zgodzę się, że jeżdżenie Syreną to proszenie się o wypadek.
W innych autach ludzie też giną i inne samochody też się zapalają. Dzisiejsze auta nie ciekną olejem na skrzyżowaniach i parkingach?
Dalej nie zgodzę się, że jeżdżenie Syreną to proszenie się o wypadek.
Syrena 105L 1980
1938 NSU 251 OSL
1956 Iż 49
1962 Junak M10
1979 2x Jawa Mustang
197... Komar
1938 NSU 251 OSL
1956 Iż 49
1962 Junak M10
1979 2x Jawa Mustang
197... Komar
Z mojego punktu widzenia facet żyje tylko dlatego, bo Wszechmogący miał go w opiece.suchy pisze:żyje tylko dlatego, że jechał Syreną
Popatrz sobie na ramę (grubość itd..) i powiedz mi w jaki sposób jest ona w stanie pochłonąć energię nie przenosząc jej zbyt mocno na kierującego i pasażerów..?
Z drugiej strony racja.. Przy 126p nie było by co zbierać..
Również jestem tego zdania.suchy pisze: nie zgodzę się, że jeżdżenie Syreną to proszenie się o wypadek
Syreną jeździ się spacerowo. Przynajmniej powinno..
- CZESIO1958
- -#Stara Gwardia
- Posty: 4297
- Rejestracja: 2009-06-07, 19:20
- Lokalizacja: Mysłowice
Panowie spokojnie !
Syreną jeżdzili w długie trasy 101 też !Zanim mój Ojciec kupił Syrenę 101/61 z dł.kl. miał Motor DKW 500 z koszem, potem samochód DKW 700, następnie właśnie 101, potem los się uśmiechnął i wygrał 104 na książeczkę samochodową w PKO. Wszystkimi tymi wymienionymi pojazdami jeżdzili normalnie z Wolsztyna do Karpacza i z powrotem ! i to dość często !
Na potwierdzenie że piszę prawdę zobaczcie moją prywatną galerię zdjęć !( zdjęcia kolejno rosnąco i będzie zgodnie z datami )
Syreną jeżdzili w długie trasy 101 też !Zanim mój Ojciec kupił Syrenę 101/61 z dł.kl. miał Motor DKW 500 z koszem, potem samochód DKW 700, następnie właśnie 101, potem los się uśmiechnął i wygrał 104 na książeczkę samochodową w PKO. Wszystkimi tymi wymienionymi pojazdami jeżdzili normalnie z Wolsztyna do Karpacza i z powrotem ! i to dość często !
Na potwierdzenie że piszę prawdę zobaczcie moją prywatną galerię zdjęć !( zdjęcia kolejno rosnąco i będzie zgodnie z datami )
Roman roman.bloszyk@gmail.com 799 860 545
KATALOGI CZĘŚCI ZAMIENNYCH
Syrena 100, 101, 102 na płycie CD
Wydanie I 1959r i wydanie II 1962r
KOSZULKI Z NADRUKIEM
Dla Syreniarzy - wszystkie modele i roczniki
i dziewęć pozostałych aut z PRL
KATALOGI CZĘŚCI ZAMIENNYCH
Syrena 100, 101, 102 na płycie CD
Wydanie I 1959r i wydanie II 1962r
KOSZULKI Z NADRUKIEM
Dla Syreniarzy - wszystkie modele i roczniki
i dziewęć pozostałych aut z PRL
A więc odwieczny temat rzeka tego Forum ===czy Syreną da się jeździć?
Da się. W końcu jeszcze w latach 90 ludziska jeździli, nie jest to tylko w żaden sposób uzasadnione ekonomicznie.
Patrz wszystkie usterki wymienione przez kol. "condorpapa". Nie zgodzę się tylko z fragmentem dot. ogrzewania. W moim czysto subiektywnym odczuciu było raczej skuteczne.
Teraz w latach 80/90 Syreny były jeszcze stosunkowo tanie i to samo dotyczyło części, do wyrwania za flaszkę od ludzi przesiadających się na Golfa I czy innego Kadetta D
Po prostu takie były realia. Syrenę "na chodzie" kupowało się za 150-400 zł i jeździło do czasu aż nie przejdzie przeglądu. Nie przeszła to na kołki albo na złom. Był to najtańszy grat w cenie roweru.
Cenię Syrenę właśnie za tą jej prostotę [brak climy, poduszek, el. szyb, pasów, zagłówków] niemniej patrząc na ceny części którymi bombardują nas Mirki z aledrogo musiałem sobie odpuścić.
Pewnie, że Syrena ma fajniejszą linię nadwozia od CC czy deskę rozdzielczą ale z drugiej strony to nie uśmiecha mi się płacić milion pięćset sto dziewięćset za byle pierdułkę tylko dlatego, że jest od Syreny ===zabytek PRL jedyna taka obacz
Poza tym nie oszukujmy się, że części do Syreny są nadzwyczaj gównianej jakości. Zamontujesz a po dwóch miesiącach jeżdżenia znowu luzy jak od morza do Tatr.
Czyli płacimy za części od Syreny jak za części do Mercedesa otrzymując w zamian jakość wyrobu samochodopodobnego.
Pozdrawiam
Da się. W końcu jeszcze w latach 90 ludziska jeździli, nie jest to tylko w żaden sposób uzasadnione ekonomicznie.
Patrz wszystkie usterki wymienione przez kol. "condorpapa". Nie zgodzę się tylko z fragmentem dot. ogrzewania. W moim czysto subiektywnym odczuciu było raczej skuteczne.
Teraz w latach 80/90 Syreny były jeszcze stosunkowo tanie i to samo dotyczyło części, do wyrwania za flaszkę od ludzi przesiadających się na Golfa I czy innego Kadetta D
Po prostu takie były realia. Syrenę "na chodzie" kupowało się za 150-400 zł i jeździło do czasu aż nie przejdzie przeglądu. Nie przeszła to na kołki albo na złom. Był to najtańszy grat w cenie roweru.
Cenię Syrenę właśnie za tą jej prostotę [brak climy, poduszek, el. szyb, pasów, zagłówków] niemniej patrząc na ceny części którymi bombardują nas Mirki z aledrogo musiałem sobie odpuścić.
Pewnie, że Syrena ma fajniejszą linię nadwozia od CC czy deskę rozdzielczą ale z drugiej strony to nie uśmiecha mi się płacić milion pięćset sto dziewięćset za byle pierdułkę tylko dlatego, że jest od Syreny ===zabytek PRL jedyna taka obacz
Poza tym nie oszukujmy się, że części do Syreny są nadzwyczaj gównianej jakości. Zamontujesz a po dwóch miesiącach jeżdżenia znowu luzy jak od morza do Tatr.
Czyli płacimy za części od Syreny jak za części do Mercedesa otrzymując w zamian jakość wyrobu samochodopodobnego.
Pozdrawiam
::::Poradnik kompleksowej wiedzy syrenkowej ==UZUPEŁNIENIE GLINKI::::
===> http://chomikuj.pl/mariuszw2145/SYRENA <===
::::Najljepsze jest nalanie do pełna w progi łoju baraniego na gorąco::::
===> http://chomikuj.pl/mariuszw2145/SYRENA <===
::::Najljepsze jest nalanie do pełna w progi łoju baraniego na gorąco::::
- młody94_105l
- -#Youngtimer
- Posty: 547
- Rejestracja: 2006-12-30, 13:51
- Lokalizacja: Kraków
Można jeździć Syreną na co dzień w lecie i w zimie.
W zimie trzeba mieć nieco więcej zawzięcia, bo trochę dłużej się nagrzewa, ale jest ciepło.
Z zamian otrzymujemy samochód, który zapala w każdych mrozach.
Jest tylko jedno ale. Chodzą głosy, że Syrena to prosty samochód i wystarczy tylko drut, majzel i młotek.
Fakt, Syrenka jest prostym samochodem, ale to nie oznacza"idioto odporności"
Czyli nie każdy, kto oddycha, umie odkręcić śrubkę i ma dziurę w d.pie, może nią jeździć normalnie. Ale posiadać może.
W zimie trzeba mieć nieco więcej zawzięcia, bo trochę dłużej się nagrzewa, ale jest ciepło.
Z zamian otrzymujemy samochód, który zapala w każdych mrozach.
Jest tylko jedno ale. Chodzą głosy, że Syrena to prosty samochód i wystarczy tylko drut, majzel i młotek.
Fakt, Syrenka jest prostym samochodem, ale to nie oznacza"idioto odporności"
Czyli nie każdy, kto oddycha, umie odkręcić śrubkę i ma dziurę w d.pie, może nią jeździć normalnie. Ale posiadać może.
Lubię jęk Syreny, gdy na liczniku 120,
Ciepło wtedy w stopę lewą od nagrzanej gitary.
Ciepło wtedy w stopę lewą od nagrzanej gitary.